Gościem trzeciego odcinka czwartego sezonu podcastu "Cały ten zgiełk" jest Andrzej Smolik. Jego droga artystyczna rozpoczęła się w 1993 roku od występów jako klawiszowiec w zespole Wilki, by w roku 2001 zadebiutował solowo płytą z muzyką elektroniczną. Od kilku lat artysta wydaje jednak w duecie z brytyjskim wokalistą Kevem Foxem, a owocem tej współpracy jest wydana niedawno kolejna już wspólna płyta "Belly of the Whale". Z tej okazji Smolik zagościł w programie Grzegorza Betleja, w którym pokusił się o podsumowanie czasu swojego dorastania.
Ja miałem to szczęście, że mój ojciec przebywał bardzo dużo razy w ciągu roku zagranicą. Zajmował się flotą rybacką, mieli trzydzieści statków rozrzuconych po całym świecie, głównie tam w okolicach Ameryki Południowej i Alaski […]. To spowodowało, że przez pół roku nie widziałem taty, ale kiedy wracał to przywoził różne rzeczy z zagranicy, przeważnie właśnie płyty, których wtedy nie było. On jest inżynierem, nie jest totalnym fanem muzyki, kupował prawdopodobnie to, co było widać na pierwszych miejscach półek sklepowych, wtedy jeszcze winyle – mówi w "Całym tym zgiełku" Smolik.
Miałem wtedy ogromną ilość muzyki filmowej. To była popularna rzecz, którą się sprzedawało na świecie, bo wszystkie filmy, które wychodziły od Ennio Morricone i Lalo Schifrina, to były normalne komercyjne wydawnictwa i to wszystko trafiało do mojego pokoju. Wtedy nie mieliśmy kontekstu zupełnie co do tego skąd to pochodzi i co to jest, bo filmów też nie było – dodaje artysta.
Prowadzący zapytał też Smolika czy w związku z tym, że on wychowywał się w Świnoujściu lat 70- i 80-tych, a Kev Fox w tym samym czasie dorastał w otwartym na świat angielskim Middlesbrough, dostrzegają pomiędzy sobą różnice w patrzeniu na muzykę.
Paradoksalnie te konteksty nie są aż tak totalnie różne. Kev wychował się w robotniczym, a właściwie górniczym mieście stosunkowo blisko Londynu, w bardzo fajnym domu, ma bardzo fajnych rodziców, gdzie było mnóstwo muzyki. Podejrzewam, że jego edukacja muzyczna – a miał starszego brata – była o tyle bardziej pełna, że kiedy rozmawiamy z jego tatą – jest teraz bardzo wiekowym panem, był górnikiem – to słuchał The Who. To jest facet, który będąc górnikiem może zaśpiewać z pamięci trzydzieści piosenek Bowiego, trzydzieści piosenek Sinatry i całą dyskografię The Who i połowę numerów Stonesów. Moi rodzice nie mogli zaśpiewać Bowiego i Stonesów, jakkolwiek jest mnóstwo wspólnych punktów, choć Kev jest młodszy w słuchaniu muzy – opowiada Smolik.
Ja się wychowywałem w bloku dzisiaj trzyklatkowym w takiej całkiem spoko rodzinie, ale nie wszystkie rodziny były spoko w tym bloku w tym czasie. Tak samo było z Kevem, że wychodząc na podwórko jako dzieciak bardzo często wracałem z bliznami przeróżnymi, albo dostawałem w mordę, albo musiałem się bić, albo musiałem walczyć o swoje miejsce. Stąd też muzyka […], bo będąc gościem, który trochę nie umie funkcjonować w takim łobuzerskim świecie, trzeba wejść w ten świat na jakiejś takiej autonomicznej zasadzie. Bo nagle się okazuje, że ten gość jest jakiś trochę inny, ale gra nam na gitarze czy na klawiszu i jest w sumie w porządku i nie będzie go lać.
"Cały ten zgiełk" to cykl autorskich wywiadów, w którym Grzegorz Betlej rozmawia z największymi gwiazdami polskiej sceny muzycznej. Dotychczas w jego podcaście gościli między innymi Margaret, Ten Typ Mes, Grażyna Łobaszewska czy Natalia Przybysz. Wszystkie wywiady znajdziesz TUTAJ, natomiast odcinka ze Smolikiem posłuchasz poniżej.