Wiadomość o śmierci Eddiego Van Halena podał na Twitterze jego syn, Wolf.

Był najlepszym ojcem, jakiego mogłem mieć. Każda chwila, którą dzieliłem się z nim na scenie i poza nią, była darem. Moje serce jest złamane i nie sądzę, abym kiedykolwiek w pełni podniósł się po tej stracie - napisał

Mówi się, że jego stan zdrowia pogorszył się gwałtownie w ciągu ostatnich 72 godzin. Lekarze odkryli, że rak rozprzestrzenił się na inne organy, w tym na mózg, donosi amerykański serwis TMZ. Żona Eddiego, Janie, była u jego boku w ostatnich chwilach, wraz z synem Wolfem i Alexem, bratem i perkusistą Eddiego.

Mimo że Eddie bardzo dużo palił, utrzymywał, że rak gardła rozwinął się z częstego trzymania metalowej gitary w ustach. Przez ostatnie pięć lat muzyk latał tam i z powrotem z Ameryki do Niemiec na radioterapię. Mimo choroby Eddie regularnie występował dla fanów.

Urodzony w Holandii, wychowany w Pasadenie w Kalifornii, Eddie w 1972 roku założył zespół Van Halen wraz ze swoim starszym bratem, perkusistą Alexem. Do rodzeństwa dołączył wokalista David Lee Roth i basista Michael Anthony. Zespół zdobył sławę w latach 80-tych za sprawą debiutanckiego albumu pt. "Van Halen". Jest zaliczany do grona najważniejszych rockowych zespołów wszech czasów.

Grupa sprzedała 56 milionów albumów w Stanach Zjednoczonych i 80 milionów na całym świecie. Van Halen w 2007 roku został włączonoy do Rock and Roll Hall of Fame.
Magazyn Rolling Stone umieścił go na 8. miejscu listy 100 najbardziej legendarnych gitarzystów. Głosami czytelników magazynu Guitar World w 2012 roku został wybrany najwybitniejszym gitarzystą wszech czasów.

Świat muzyki natychmiastowo zareagował na śmierć Eddiego Van Helena. Na Twitterze muzyka pożegnali m.in. Flea z Red Hot Chili Peppers, Lenny Kravitz czy zespół Pantera.

Logo - Wirtualna Polska
Logo - Wirtualna Polska