Jednak nie nowotwór? Nowe fakty w sprawie śmierci Eddiego Van Halena
W akcie zgonu, do którego dotarł portal TMZ napisane jest bowiem, że powodem śmierci legendy gitary był udar mózgu. Ponadto artysta cierpiał na raka gardła i języka oraz płuc. Nowotwór zainfekował także jego skórę na głowie i szyi. W dokumencie widnieje także mielodysplazja szpiku zwana często stanem przedbiałaczkowym oraz migotanie przedsionków.
Eddie Van Halen zmarł 6 października. Według informacji TZM 22 dni później jego ciało zostało skremowane i przekazane jego synowi Wolfgangowi. Ostatnią wolą muzyka było, aby jego szczątki rozsypano nad brzegiem Pacyfiku.
Niedawno Wolfgang Van Halen był gościem "The Howard Stern Show” i opowiadał o tym, jak jego ojciec walczył z chorobą. Syn muzyka przyznał, że pod koniec 2017 roku u jego ojca zdiagnozowano nowotwór płuc czwartego stopnia.
Lekarze powiedzieli mu wtedy: „Masz sześć tygodni”.
Zaraz po tym Eddie udał się na leczenie do Niemiec:
Cokolwiek oni tam zrobili, było to wspaniałe, ponieważ mogłem z nim być jeszcze przez trzy kolejne lata.
Sytuacja zdrowotna Eddiego pogorszyła się w 2019 roku. Gitarzysta miał bowiem wtedy wypadek na motocyklu, a niedługo później zdiagnozowano u niego nowotwór mózgu i musiał ponownie poddać się bardzo obciążającemu leczeniu.