Czasami sukces może okazać się porażką, ale porażkę da się też łatwo przekuć w sukces. O tym, jak definiować dzisiaj sukces i pokonywać życiowe trudności rozmawiam z moimi gośćmi - tak swój podcast opisuje autorka Anna Zejdler.

W najnowszym odcinku programu gościnią była dziennikarka Joanna Racewicz. W trakcie ponadgodzinnej rozmowy poruszono wiele tematów. Bardzo często jednak w rozmowie powracał Paweł Janeczek, mąż Joanny Racewicz, który zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku.

Anna Zejdler zapytała Racewicz o to, co zrobiła z rzeczami po mężu.

Spakowałam do pudeł. Część rozdałam. Takich, których nie lubił, albo miał z nimi złe wspomnienia. Ale bardzo wiele zostawiłam. Są zapakowane, zabezpieczone. W sumie nie wiem dlaczego. Może po to, by kiedyś sprawdzić, czy zachowały zapach. A może po to, by pokazać kiedyś Igorowi (syn Racewicz i Janeczka - przyp. red.).

Zapytana o to, czy ma takie dni, że zakłada koszule po mężu, Racewicz odpowiedziała:

Nie. Długo spałam z jego koszulą, ale już tego nie robię. Pielęgnowanie przeszłości w takich gestach nie pomaga. Może w pewnym momencie przynosi ulgę, kiedy wszystko jest świeże.

Dziennikarka nawiązała też do sytuacji z kwietnia tego roku, kiedy zdjęła rządowe wieńce z groby męża.

"Rozmów z tak zwanymi prawdziwymi Polakami odbywanych w alei K2 na Powązkach mam naprawdę dosyć. Pouczają mnie, jak mam żyć, co myśleć. Tłumaczą, jak wielką krzywdę zrobiłam premierowi, prezydentowi, kiedy napisałam, żeby nie przygniatali Janosika kolejnymi wieńcami, bo on by tego nie chciał. Zostawcie miejsce na jedną różę. Te pieniądze za wielkie ciężkie wieńce lepiej wydać na terapie onkologiczne dzieci.

Oczywiście, pieniądze z jednego wieńca nie załatwią sprawy, ale jak policzyć te wszystkie święta, rocznice, to robi się tego sporo. Mamy tych świąt sporo, jesteśmy narodem wdrożonym, fenomenalnie czczącym klęski i katastrofy. Ze świecą u nas szukać święta, które jest świętem radości. Nawet Święto Niepodległości mamy w mrocznym listopadzie."

W pewnym momencie rozmowy Joanna Racewicz mówiła też o tym, że matką została dość późno. W tym momencie odniosła się do słów Jarosława Kaczyńskiego. "Nie, panie prezesie, nie dawałam w szyję. Powody były inne".

Dziennikarka jakiś czas temu tłumaczyła tę decyzję w emocjonalnym poście na Instagramie.

Na zdjęciu to ja i mój syn - zaczęła. Urodziłam sporo po trzydziestce. Nie, nie dlatego, że "dawałam w szyję", Panie Prezesie. Odwlekałam macierzyństwo ze strachu o przyszłość. Nasze pierwsze dziecko było za słabe, żeby przeżyć. Umarło we mnie. Bywa. Potem chcieliśmy zbudować gniazdo. Dom. Nie oglądaliśmy się na państwo. Byliśmy we dwoje, młodzi. Szczęśliwi.

Rozmowy z Joanną Racewicz w podcaście "Porażka czyli sukces", możesz posłuchać poniżej. Wszystkie poprzednie odcinki znajdziesz TUTAJ.