Spotykamy się przy okazji premiery płyty „Ciche dni”, na którą – jak się okazuje – utwory powstawały już wiele lat temu. Kaśka postanowiła wyciągnąć w nich wszystko to, czym nasiąkała przez lata – radości i smutki, wzloty i rozczarowania. Jeśli więc ktoś miałby się w tym doszukiwać szalonego buntu debiutantki – nic bardziej mylnego. „Ciche dni” są dojrzałe, może nawet nad wyraz dojrzałe, jak na pierwszy krążek młodej wokalistki. Udaje nam się porozmawiać o tym, gdzie była przez jedenaście lat od czasu pojawienia się w talent-show, a także o studiach w dużym mieście, nieśmiałości i znajomości z Kortezem. Pojawiły się też wątki rozstań i powrotów do wytwórni, duetu z Dawidem Podsiadłą i pisania wierszy.

Całej rozmowy z Kaśką Sochacką posłuchacie TUTAJ, natomiast poniżej wybraliśmy kilka fragmentów z wywiadu, by zachęcić Was do sięgnięcia po całość.

<a href="http://open.fm/stacja/top-20-pl" target="_blank">Top 20 PL w Open FM! POSŁUCHAJ!</a>

Grzegorz Betlej: Właśnie ukazuje się twoja debiutancka płyta, przy okazji której spisałaś też długą i krętą historię do jej powstania. Od twojego pokazania się światu minęło przecież jedenaście lat.
Kaśka Sochacka: „Love story”, które jest dołączone do płyty, zaczyna się w roku 2014. To moment, w którym poznałam Pawła Jóźwickiego, właściciela wytwórni Jazzboy i kiedy podpisałam kontrakt płytowy. Wtedy mi się wydawało, że teraz już będzie z górki, ale życie pokazało, że musiałam na wszystko trochę poczekać. Nad tym, co na tej płycie finalnie się znajduje, pracowałam stricte dwa lata, ale za początek pracy nad nią trzeba uznać ten 2014 rok, bo tak naprawdę wtedy wszystko się zaczęło. Hasło „love story” to historia miłosna, ale bohaterem nie jest mężczyzna, tylko muzyka i moja wytwórnia Jazzboy, z którą moje drogi raz się schodziły, a raz rozchodziły.

W twoim „love story” pada wspomnienie momentu, w którym podpisywałaś wiele lat temu kontrakt z wytwórnią w tym samym czasie, co Kortez. On powiedział ci wtedy „podpisz, podpisz, najwyżej razem będziemy mieć przesrane”. Potem przez lata jego kariera się rozpędzała, a o tobie było cicho. Miałaś poczucie, że „wykrakał”?
Poznałam Korteza piętnaście minut po tym, jak Józek puścił mi jego demo. Wtedy o Kortezie jeszcze nikt nie słyszał. Miałam przyjemność go poznać, pogadać na spokojnie i jakoś tak po prostu bardzo go polubiłam. Później spotkaliśmy się jeszcze kilka razy w Jazzboyu. Gdy jego kariera nabierała tempa, szczerze z serca się z jego sukcesu cieszyłam, choć ja byłam wtedy na uboczu i nic się ze mną nie działo. Nigdy nie byłam o jego sukcesy zazdrosna. Zawsze mu kibicowałam.

<a href="http://open.fm/podcasty" target="_blank">Kaśka Sochacka gościem podcastu Open FM: POSŁUCHAJ!</a>

W twoim ostatnim klipie, do „Cichych dni”, widać kilka szczegółów, takich jak plakat do filmu „Północ-północny zachód”, ale też leżącą na półce książkę „Traktat o łuskaniu fasoli”. Zastanawiam się czy to dzieło Wiesława Myśliwskiego nie było w kadrze przypadkowe.
Teledysk nakręciła Agata w swojej chacie. Myślę, że ta książka nie znalazła się tam przypadkowo, ale to też nie tak, że Agata coś postawiła gdzieś specjalnie. Tak po prostu wygląda jej chata i takie rzeczy leżą na półkach. Najlepiej byłoby zapytać o to ją samą. Myślę jednak, że to fajny szczegół, że się ta książka pojawia, bo to znana, ciekawa pozycja. I myślę, że zgrabnie koreluje z tym, co jest na płycie, bo ta płyta jest właśnie zbiorem takich obserwacji i przemyśleń.

Na płycie słychać wiele twoich życiowych rozczarowań.
Na pewno jestem bardzo melancholijna. Zawsze doszukuję się we wszystkim drugiego dna i czasem szukam tego smutku, nawet gdy jest w życiu ekstra. Lubię też wracać do przeszłości. Czasem ta melancholia jest męcząca, ale z drugiej strony daje sporo inspiracji. Jest później z czego czerpać w tekstach.

Czy oczekiwanie na tę płytę przez ponad dziesięć lat nie jest przypadkiem wynikiem twojej nieśmiałości?
Oczywiście. Nie chcę jakoś się tym zasłaniać, ale jednak jak dorastasz w latach dziewięćdziesiątych w małej miejscowości, która ma siedmiuset mieszkańców, a w rodzinie nikt się na poważnie muzyką nie zajmuje, to nie za bardzo masz kogo zapytać, co z takimi marzeniami, jak moje, zrobić. Jako mała dziewczynka wymyśliłam sobie karierę muzyczną, ale długo to pozostawało w sferze marzeń. Zanim poszłam na studia miałam zespół z kolegami ze szkoły - chłopcy grali na gitarach, ja śpiewałam - ale tak naprawdę z tą muzyką to się dopiero zaczęłam stykać. Dopiero jak poszłam na studia do Krakowa, to stwierdziłam, że muszę coś z tą muzyką zrobić i się rozwijać. Poszłam do Krakowskiej Szkoły Jazzu i tam moja nauczycielka śpiewu - Beata Przybytek -powiedziała mi kiedyś: „musisz coś z tym zrobić, iść gdzieś, pokazać się ludziom”. To było dla mnie ważne, bo dla mnie Beata była autorytetem, a wiadomo, że takie opinie, od takich ludzi, pchają cię do przodu. Później, przez lata, dostawałam dużo tych pozytywnych feedbacków i ta pewność siebie wzrastała.

Odnajduję jakąś część wspólną, bardzo niepozorną, między tobą a Dawidem Podsiadłą. O tym przecież jest album „Małomiasteczkowy”.
Gdy byłam w Krakowskiej Szkole Jazzu to mieliśmy takie zajęcia, które nazywały się „zespoły”. Polegały na tym, że zespół profesjonalnych muzyków grał z przyniesionych przez ciebie nut piosenki, które się ćwiczyło z panią od śpiewu w danym tygodniu. Przychodziłam na te zajęcia i przepuszczałam wszystkie dziewczyny w kolejce, bo jakoś tak po prostu się wstydziłam. A z drugiej strony – uwielbiałam śpiewać, chciałam to robić. Czułam się po prostu jakoś onieśmielona. Na pewno miało na to jakiś wpływ to, że byłam z Pradeł, a nie z Krakowa. Z biegiem lat się jednak tej nieśmiałości w dużej mierze wyzbyłam. Musiałam.

Większość karier po talent-show zaczyna się dzień po finałowym odcinku. Jak od razu nie wypuścisz singla i nie pójdziesz do radia to cię nie ma. A ciebie w szołbiznesie nie było. Przyszło rozczarowanie?
Czy przyszło rozczarowanie…? Będąc w programie zdawałam sobie sprawę z tego, że to jest po prostu jakiś format telewizyjny. To, po co do programu poszłam, to była odpowiedź na pytanie: „czy to moje śpiewanie to w ogóle jest jakiś temat?”. I okazało się, że może trochę tak, bo ktoś tam chce mnie słuchać, ktoś się mną interesuje i mogłoby to się stać rzeczywiście moją pracą. Ale nie oczekiwałam, że zjawi się ktoś dający złote góry i piszący mi piosenki, bo od zawsze jednak chciałam to wszystko robić sama. Wtedy po prostu jeszcze nie wiedziałam, jak się to robi. Musiałam się tego wszystkiego nauczyć.

<a href="http://open.fm/stacja/alt-pl" target="_blank">Słuchaj stacji ALT PL w Open FM!</a>

Poprzednimi gośćmi podcastów Open FM byli m.in.: Grubson, Krzysztof Zalewski, Margaret, Mery Spolsky czy Kasia Lins. Rozmów z nimi możecie posłuchać TUTAJ. Natomiast całą rozmowę z Kaśką Sochacką znajdziecie także poniżej.

Logo - Wirtualna Polska
Logo - Wirtualna Polska