Powiedzieć, że pochodzi z muzycznie utalentowanej rodziny, to nie powiedzieć nic. Matką Mabel jest znana od lat osiemdziesiątych wokalistka Neneh Cherry, ojcem zaś Cameron McVey, producent odpowiedzialny za sukcesy między innymi Massive Attack i Portishead. Brat Mabel to Marlon Roudette, który z zespołem Mattafix wylansował wielki przebój "Big City Life", a do rodziny należą także między innymi Titiyo, Eagle-Eye Cherry, trębacz Don Cherry i członek popularnej w latach 70 grupy afrojazzowej Ahmadu Jah. Nie mogło być więc inaczej: Mabel mając nieco ponad dwadzieścia lat ma już na swoim koncie dwie płyty, mający ponad miliard odtworzeń w sieci singiel "Don’t Call Me Up", a także szereg piosenek, które rozpalają serca słuchaczy na wszystkich kontynentach.

KLIKNIJ I SŁUCHAJ STACJI 100% HITS W OPEN FM!

Za kulisami najbardziej popularnego polskiego festiwalu muzycznego Open’er, gdzie zagrała drugiego dnia, Mabel opowiedziała naszemu dziennikarzowi Grzegorzowi Betlejowi między innymi o równości wobec płci i pochodzenia, ale też o tym, dlaczego wolność jest najważniejszą sprawą w życiu każdego człowieka.

Dużo mówimy w Polsce o oczekiwaniach: czy mamy prawo na przykład oczekiwać od piłkarzy, że wygrają mecz, czy też to, że przegrywają, jest wynikiem trafienia na mocnego przeciwnika. Czy artysta może mieć jakieś oczekiwania względem publiczności? Czy też tylko publiczność może oczekiwać czegoś od artysty na scenie?

Czy ja wiem…? Zawsze mi się wydawało, że to ja mam ten obowiązek na scenie, żeby zagrać jak najlepszy koncert. Trochę jest tak, że całe show składa się z takiego ping-ponga pomiędzy artystą a widownią, że oni mają taką energię, którą mnie napędzają do lepszego śpiewania, a ja ich porywam do zabawy – i właściwie trudno powiedzieć, z którego miejsca ta energia wychodzi, w którym miejscu się rodzi jako pierwsza. Dla mnie to zawsze taka niesamowita przygoda, żeby jeździć od miejsca do miejsca i też dostrzegać różnice pomiędzy widownią. Na przykład kilka tygodni temu grałam w Hiszpanii i tam wszystko zaczynało się dużo później, ta ich kultura skłania ich do rozpoczynania imprezy niemal w środku nocy.

Tak, oni potrafią spotkać się na kolację dopiero o dziesiątej wieczorem.

Dla mnie to super, ja jestem w łóżku do północy, dopiero potem się rozkręcam.

Też jest chyba trochę inaczej pomiędzy graniem solowego koncertu i graniem na festiwalu, gdzie jednak może cię zobaczyć ktoś, kto zupełnie cię na co dzień nie słucha.

Dla mnie to wspaniała idea, żeby właśnie tak się włóczyć pomiędzy różnymi scenami i coś sobie odkrywać dla siebie. Możesz sobie chodzić po terenie festiwalu i o ile wiesz, że idąc na headlinera totalnie coś już wcześniej w głowie zakładasz, o tyle w przypadku nieco mniejszych artystów masz wciąż szansę zakochać się w czyjejś muzyce po raz pierwszy. To zresztą również świetne wyzwanie dla artysty, bo skłania nas to do zabiegania o atencję, do wyciągania z siebie samych takich nowych pokładów energii, o które moglibyśmy siebie nigdy dotąd nie podejrzewać.

Nasza rodzima artystka Margaret [która na Open’er Festival występowała na scenie tuż przed Mabel – przyp. red.] powiedziała niedawno w jednym z wywiadów, że polscy artyści nie mają szans na zagranicznych rynkach. Uważasz, że w robieniu międzynarodowej kariery nie ma równości?

Myślę, że nie jest z tym najgorzej, zobacz, że coraz częściej przebijają się na świecie piosenki, w których wiodącym językiem nie jest angielski. Najłatwiej jest oczywiście w Stanach Zjednoczonych, gdzie do publiczności łatwo docierają utwory hiszpańskojęzyczne, co oczywiście wynika z tego, że jest tam sporo mieszkańców z Ameryki Południowej, ale to się też dzieje na całym świecie. Z drugiej strony mogę zrozumieć frustrację przy nagrywaniu w języku występującym tylko w niewielkim regionie, który dla całej reszty świata jest zupełnie niszowym. Jest jeszcze na szczęście Internet, różnego rodzaju platformy streamingowe, które pomieszczą wszystko.

A temat nierówności pomiędzy płciami występuje na światowym rynku muzycznym?

Oczywiście. Sądzę, że patriarchat ma się wciąż dobrze. Droga, którą przebywają kobiety na szczyt, wciąż jest dużo dłuższa. Wytwarza się presję na kobietach, by nie tylko były dobrymi wokalistkami, ale by dobrze wyglądały, by mogły eksponować na scenie swoje ciała: to wciąż są jakieś "oczekiwania". Cały czas nie mamy wystarczająco dużo instrumentalistek, wystarczająco dużo producentek. To się powoli zmienia, ale naprawdę nie jesteśmy jeszcze równe.

Pytam o to wszystko, bo my, Polacy, cały czas jesteśmy w jakichś takich ważnych momentach zmian, które dzieją się u nas od trzydziestu lat i my wciąż tę swoją demokrację docieramy, definiujemy. Zresztą, fakt, że zachodnie gwiazdy często mówią, że Polacy świetnie bawią się na koncertach, może wynikać z tego, że my w tej swojej wolności jesteśmy dopiero od tych wspomnianych trzydziestu lat i nawet te młodsze pokolenia gdzieś podświadomie próbują się nasycać nieznaną przez wiele lat wolnością, dostępem do świata. Wy, Brytyjczycy, zrobiliście kilka lat temu taki dziwny krok wstecz wolności rozumianej na przykład jako swobodne przemieszczanie się – kiedy wystąpiliście z Unii.

Sądzę, że wszyscy potrzebują realnej wolności i faktycznie artyści bez tej wolności ledwo funkcjonują, choć oczywiście zniewolenie prowadzi do tworzenia jeszcze głębszej sztuki. Ja sama w pierwszym okresie swojej kariery odczuwałam jakiś rodzaj narzucania mi kim mam być, co mam robić – to też jest ograniczanie człowiekowi wolności, dlatego tak, ta wolność jest szalenie istotna i musimy o nią zabiegać każdego dnia. Zagrałam mnóstwo koncertów na całym świecie i za każdym razem mam to poczucie, że to, gdzie jestem, jest wynikiem tego, że jestem wolną osobą – i tego bym chciała już zawsze.

A czy pochodząc z tak utalentowanej i spełnionej artystycznie rodziny można wciąż się zachwycać jakąś nową muzyką?

Niestety mam niewiele czasu pomiędzy swoimi występami na chodzenie na koncerty innych artystów, ale oczywiście – zachwycam się muzyką, tym, jak ludzie są pomysłowi i jak innowacyjnie podchodzą do łączenia dźwięków w całość. Muzyka naprawdę jest na swój sposób magią, bo można dać się zaczarować zupełnie się tego nie spodziewając.

Open FM - Muzyka na cały dzień

Open FM to platforma muzyczna oferująca dostęp do ponad 140 stacji z różnorodnymi gatunkami muzycznymi. Od światowych przebojów popowych przez energetyczne brzmienia hip-hopu, aż po ciężkie rockowe brzmienia - Open FM oferuje bogaty wybór muzyki na cały dzień. Aplikacja Open FM jest łatwo dostępna i prosta w obsłudze. Można ją pobrać za darmo ze Sklepu PlayApp Store'a. Ponadto, stacje Open FM są dostępne także bezpośrednio na stronie http://open.fm, co zapewnia wygodę dostępu do ulubionej muzyki na komputerze czy też urządzeniu mobilnym.