Od zwycięstwa Marcina w programie minęły już ponad trzy lata. Przez ten czas młody wokalista zmienił się nie do poznania. Ma na swoim koncie kilka przebojów i współprace z takimi artystkami jak Natalia Nykiel, Justyna Steczkowska czy Sara James. Teraz Maciejczak będzie próbował pchnąć swoją karierę na jeszcze wyższy poziom. 17-latek opublikował post, w którym zapowiedział, że zgłosi swoją chęć do reprezentowania Polski na finale konkursu Eurowizji w 2024 roku.

Ostatnie miesiące kręciły się u mnie wokół tematu, który gra mi cicho w duszy od zawsze, ale trochę go uciszałem. Jednak Wy tutaj, słuchacze z którymi się spotykam przy różnych okazjach, czy nawet dziennikarze w rozmowach ze mną, znacząco go pobudzaliście. Po cichu jakiś czas temu podjąłem tę decyzję. Wiosna i lato upłynęły mi pod znakiem wytężonej pracy, na samorozwoju, bo jeśli się za coś zabieram, to zawsze staram się dać z siebie najwięcej, jak to możliwe.

Jak się okazuje Marcin Maciejczak podchodzi do tematu bardzo na serio. Ma już gotowych kilka piosenek, spośród których wybierze tę najlepszą.

Zdecydowałem się zgłosić do konkursu Eurowizji. Od dłuższego czasu z różnymi twórcami przygotowuję piosenki na ten konkurs. Dlaczego tak? Bo uważam, że to wielka odpowiedzialność i że nie można się zgłosić z przypadkową propozycją. Wiem już, że mamy takie piosenki, z których będę dumny, ale tę konkretną wybierzemy dopiero, jak zamkniemy wszystkie prace. Wiem, że ta informacja może wzbudzić sporą ekscytację, ale pamiętajcie, moja chęć do reprezentowania naszego kraju na Eurowizji to dopiero mały krok. Deklaruję chęć udziału i zgłoszenia swojej piosenki, ale nie wiemy jeszcze jak będą wyglądały zasady. Ostatecznie to Wy, publiczność i telewizja zdecydujecie kto ma być Waszym kandydatem. Jeśli przyjmiecie propozycję mojego udziału i piosenka się Wam spodoba, to obiecuję, że zrobię wszystko, żebyśmy cieszyli się tym występem przez lata.

Niestety tak się składa, że to niekoniecznie publiczność może decydować o tym, kto będzie reprezentował Polskę. Jakiś czas temu pojawiły się bowiem informacje, że TVP może w tym roku zrezygnować z przeprowadzania krajowych preselekcji.

Wybór reprezentanta Polski na ostatni Konkurs Eurowizji wywołał wiele kontrowersji. Przypomnijmy, że głosowanie widzów wygrał wtedy Jann i jego "Gladiator". Natomiast pięcioosobowe jury z Edytą Górniak na czele przyznało największą liczbę punktów Blance i jej "Solo". Po podliczeniu punktów preselekcje zwyciężyła Blanka i to ona pojechała do Liverpoolu. Rozbieżności w głosowaniu jurorów i telewidzów sprawiły, że pojawiły się obawy o transparentność. Jest szansa, że w tym roku unikniemy tego typu kontrowersji. Redaktorzy Dziennika Eurowizyjnego i serwisu zloteprzeboje.pl informują, że polskie preselekcje mogą się w tym roku nie odbyć, a reprezentanta Polski po prostu wybierze TVP.

"Rezygnacja z farsy, jaką jest finał narodowy z pewnością byłaby dobrym pomysłem. Nadawca od końca lutego nie jest w stanie przedstawić opinii publicznej szczegółowych wyników preselekcji, w tym głosowania poszczególnych jurorów. Nie chce też wytłumaczyć się z zastrzeżeń, jakie stawiają fani Eurowizji. W takiej sytuacji nikt nie powinien startować w preselekcjach, gdyż nie ma żadnej pewności, że nie są one "ustawione" pod konkretnego artystę" - pisze Maciej Błażewicz z Dziennika Eurowizyjnego.

Pojawiają się też już pierwsze plotki dotyczące tego, kto mógłby pojechać na finał konkursu do Szwecji. Według Dziennika Eurowizyjnego może być to Kuba Szmajkowski. Czy tak się stanie, to się jeszcze okaże. Być może wobec deklaracji Marcina Maciejczyka, to on teraz będzie głównym faworytem TVP jako laureat programu emitowanego przez tego nadawcę?