Większość artystów zwraca uwagę na jeden fakt: organizatorzy, powołując się na trudną sytuację spowodowaną pandemią, próbują negocjować stawki tak mocno, jak tylko się da.
Wielu organizatorów próbuje wykorzystać pandemię, żeby zaoszczędzić na zespole, ale ja nie będę schodził ze stawek. 30 tys. to kwota wyjściowa, ale nie będę grał za 5 tysięcy. Wiadomo, że koncerty w plenerze, koncerty w klubach i telewizyjne są inaczej liczone - powiedział Super Expressowi lider zespołu Boys, Marcin Miller.
Czasem ktoś się targuje, ale nie schodzimy z ceny. Koncerty odbywają się normalnie, więc staramy się nie obniżać zbytnio stawek za występy. Cena za nasz koncert zawiera podatki. Ze stawki musimy opłacić innych muzyków, zatankować busa, wynająć nocleg - dodaje Mariusz z zespołu Mejk.
MiłyPan (Piotr Kuczyński), autor hitu "Królowa" także dodaje, że nie schodzi ze stawek, które wypracował sobie przed pandemią: W lipcu mamy ponad 50 koncertów. Myślę, że wypracowałem już swoją markę i nie chciałbym wracać finansowo do punktu, kiedy zaczynałem karierę, dlatego nie pozwalam sobie na to, żeby cena za koncert była mniejsza niż przed koronawirusem.
Słuchaj stacji Disco Polo w Open FM!
Nieco inną taktykę przyjął Sławomir Świerzyński. Nie kryje się z tym, że obecnie gra za niższe stawki, ale woli robić to, niż nie grać wcale.
Występuję za mniej, bo wiem, że muszę przetrwać. Finansowo można się z nami dogadać, ale sanepid psuje plany organizatorom, którzy rezygnują z organizacji dużych plenerów. Jestem realistą. Przetrwałem już różne rzeczy i wiem, że napinanie się i trzymanie się sztywnych stawek za wszelka cenę nic nie daje. Jedyne co się u mnie nie zmieniło, to wypłaty dla członków zespołu. Dostają swoje sto procent i to się nie zmieniło. To, że dla mnie zostaje 500zł, nie ma znaczenia, bo mam m.in. Zaiksy i nie narzekam - powiedział Super Expressowi lider Bayer Full.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl