Z Martą Bijan spotykamy się przy okazji premiery jej nowego singla, „Szczelina”. O płycie, na której ma się on znaleźć, opowiada na razie bardzo oszczędnie. Mówi jednak chętnie o „Melodii mgieł dziennych” – swojej debiutanckiej powieści, która kilka tygodni temu trafiła do księgarń w całej Polsce. Książka opowiada o karierze młodej wokalistki i decyzjach podejmowanych przez jej menedżerkę. Choć, jak twierdzi autorka, nie jest to dzieło autobiograficzne… Nie zabrakło również rozmów o filozofii, ulubionych serialach, a także o filmie, który nakręciła w trakcie studiów w szkole filmowej.

Całej rozmowy z Martą Bijan posłuchacie TUTAJ, my natomiast wybraliśmy kilka fragmentów z tego wywiadu, by zachęcić Was do sięgnięcia po całość.

Marta Bijan: Mnie też się to trochę tak kojarzy. Napisałam tę piosenkę inspirując się współczesną książką, „Szczeliną” Jozefa Kariki, a zrobiliśmy ten utwór z 80’s-owym aranżem i wyszło tak, że ludzie porównują go trochę do seriali „Dark” i „Stranger Things”. I rzeczywiście dociera do mnie, że przecież we wszystkich tych rzeczach mamy do czynienia ze znikaniem w lesie i z przenikaniem się światów.

Ten film odkryłam w czasach, kiedy pisałam piosenki na płytę. „Melancholia” von Triera odcisnęła na mnie takie piętno, że nie potrafię o niej mówić, bo wszystko w niej jest bardzo emocjonalne, jej klimat jest dla mnie namacalny, przerażający. Chciałam nazwać album określając jego klimat, więc miałam w głowie tytuł tamtego filmu, bo jest on jednym z moich absolutnie ulubionych.

Open FM Podcast: posłuchaj rozmów z największymi gwiazdami polskiej muzyki!

Ten niepokój będzie mi chyba towarzyszył we wszystkim, co będę w życiu robiła. Smutek we mnie będzie pewnie ewoluował z czasem, ale niepokój to chyba stale towarzyszące mi uczucie w życiu.

Wcześniej zaczęłam pisać, niż śpiewać. Już w przedszkolu tworzyłam jakieś książeczki, które ilustrowałam. Myślę, że śpiewanie i pisanie teraz się w ogóle nie wyklucza, bo w mojej głowie wreszcie zagościła taka myśl, wedle której w ogóle nie powinnam się przejmować szufladkowaniem, szczególnie zważywszy na fakt, że muzyka, literatura i film [Marta Bijan ukończyła szkołę filmową i wyreżyserowała film „Luna” – przyp. red.] bardzo się przenikają. Moja mama, gdy byłam dzieckiem, powiedziała żartobliwie – ale zostało mi to w głowie – że muszę się zastanowić nad tym, kim chcę być, żebym nie została nikim. Powiedziała to ku przestrodze, bo nigdy nie wiedziałam co chcę robić. A teraz w ogóle się z tym nie zgadzam, bo jeśli chcemy robić dużo rzeczy i one ze sobą nie kolidują, to nie widzę sensu w ograniczaniu się. Całe życie pisałam i poczułam nagle potrzebę podzielenia się tym, a przecież ta książka ma dużo wspólnego z muzyką.

Marta Bijan, Daria Zawiałow, Dawid Podsiadło: słuchaj stacji Top 20 PL w Open FM!

Świadomie nie zamierzałam tego wiązać, ale jeśli ktoś coś takiego wyczyta, to nie kłócę się z tym, bo moja książka nie pozostawia żadnej nadziei. Odbiorcy mojej muzyki zresztą wiedzą, że nie daję żadnego światełka w tunelu. Już nawet nie mam zamiaru obiecywać, że to się kiedyś w mojej twórczości zmieni. Nie nawiązywałam celowo do Młodej Polski, zresztą w książce tłumaczę się z tego Przerwy-Tetmajera w sposób brutalny.

Pisząc byłam trochę zafascynowana filozofią, choć wolę mówić, że łatwo mogłoby wyjść na wierzch moje dyletanctwo. W tej książce padają jakieś najważniejsze punkty z mojego życia. Myślę, że jest w niej sporo wątków autobiograficznych, choć na szczęście nie wszystkie.

Całej rozmowy z Martą Bijan posłuchasz TUTAJ

„Utwór odżywa na nowo poprzez czytelników”. To powiedzenie jest prawdziwe, bo czytelnicy dopełniają swoimi opiniami to, o czym jest dana książka. Ten wiersz jest mi też wyjątkowo bliski, bo pisałam o nim na maturze.

Cierpię od dzieciństwa na emetofobię, czyli lęk przed wymiotowaniem. Więc pisanie o tym to chyba mój sposób na radzenie sobie z demonami. Ale niestety tak po części widzę ten szołbiznes: oczywiście nie wszyscy tak żyją, znam sporo ludzi, którzy się od tego odcinają. Nigdy nie siedziałam w szołbiznesie bardzo głęboko, więc może go demonizuję, ale zaobserwowałam wiele i o wielu rzeczach się nasłuchałam. I chyba to, co najgorsze, wyciągnęłam na światło dzienne za pomocą książki.

Widzisz, te rzeczy się nie wykluczają. Bo moją książką też chcę obnażyć trochę to, że szołbiznes jest pełen nudnych ludzi, którzy nie mają niczego do powiedzenia. Jest też w nim mnóstwo wspaniałych artystów, którzy nie wpisują się w to, co opisałam, ale tych nudnych chciałam pokazać.

Książka jest kompatybilną częścią tego, co teraz nagrywasz, ale też płyty „Melancholia” z 2018 roku. Jeśli miałbym wybrać, czy jest bardziej gorzka, czy bardziej smutna, to chyba obstawiałbym, że smutna.

Jest w niej sporo patosu. Ktoś mi ostatnio powiedział, że „wszystko fajnie, ale za dużo patosu”, więc odpowiedziałam, że jestem patosiarą. Wiem, że jest w niej sporo pretensjonalności, ale czuję takie stany i uważam, że sporo ludzi nie potrafi się do tego uwielbienia patosu przyznać.

Po „X Factorze” faktycznie tak mówiono, ale szybko przestałam wydawać rzeczy na poły akustyczne, oscylujące wokół pianina i delikatnych, smutnych aranżacji. Do dziś dużo się nad sobą użalam, dużo narzekam, więc dopiero jak przejdę taki etap dnia, że się wyżalę, to chwytam jego radość. Ta moja twórczość to próba radzenia sobie z okropnościami. Czytałam taką rozmowę Karoliny Sulej z Joanną Bator – która jest jedną z moich ulubionych pisarek – w której pada hasło, że na świecie istnieje bardzo dużo smutku i ponadkulturowego zła i walka z tym jest zadaniem dla sądów, ale też dla twórców, żeby to zło rozłożyć na czynniki pierwsze i pokazać ludziom, którzy nie chcą o nim wiedzieć. Bo sztuka nie ma być miła, tylko ma sprawiać, że stajemy się lepsi.

Marta Bijan gościem podcastu Open FM: POSŁUCHAJ!

Poprzednimi gośćmi podcastów Open FM byli m.in.: Krzysztof Zalewski, Natalia Przybysz, czy Margaret. Rozmów z nimi możecie posłuchać TUTAJ. Natomiast całą rozmowę z Martą Bijan znajdziecie także poniżej.

Logo - Wirtualna Polska
Logo - Wirtualna Polska