Zaskoczenie dla fanów i cisza zespołu

Informacja o rozstaniu z Sidneyem Polakiem pojawiła się w grudniu i natychmiast wywołała lawinę komentarzy. Wieloletni fani T.Love nie kryli zdumienia, bo Polak przez lata był jednym z najbardziej rozpoznawalnych muzyków w składzie. Jego charakterystyczna gra na perkusji towarzyszyła takim utworom jak "King", "Warszawa" czy "Chłopaki nie płaczą", które na stałe zapisały się w historii polskiego rocka.

Początkowo Muniek Staszczyk unikał szczegółowych wyjaśnień, ograniczając się do lakonicznych komunikatów. Dopiero bezpośredni kontakt z fanami podczas internetowej sesji pytań i odpowiedzi sprawił, że lider zespołu zdecydował się na bardziej osobiste i szczere wyznanie.

Decyzja poprzedzona długimi rozmowami

Podczas Q&A Muniek podkreślał, że rozstanie z Sidneyem Polakiem nie było impulsywne ani pochopne. Wręcz przeciwnie – jak zaznaczył, każda zmiana w składzie T.Love zawsze była poprzedzona długimi rozmowami i analizą konsekwencji. Lider zespołu przypomniał, że przez ponad cztery dekady istnienia grupy nigdy nie doszło do rozstania "bez powodu".

Staszczyk przyznał, że decyzja była dla niego niezwykle bolesna, bo dotyczyła nie tylko współpracy zawodowej, ale także relacji budowanych przez lata wspólnego grania, tras koncertowych i sukcesów. Jednocześnie zaznaczył, że priorytetem musiała pozostać przyszłość zespołu jako całości.

"Albo zespół, albo Sidney"

Najmocniejszym momentem całej sesji było osobiste wyznanie Muńka, które szybko obiegło media. Lider T.Love nie ukrywał, że stanął przed dramatycznym wyborem. – "Miałem bardzo trudny wybór — albo zespół, albo Sidney. Wybrałem zespół" – powiedział wprost.

Z jego słów wynika, że wcześniejsze próby porozumienia i rozwiązania narastających problemów nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Choć Staszczyk nie wchodził w szczegóły konfliktu, dał do zrozumienia, że różnice były na tyle poważne i długotrwałe, iż dalsza współpraca stała się niemożliwa.

Napięcia narastały latami

Muniek zwrócił uwagę, że sytuacja w zespole była napięta już od dłuższego czasu. Jak przyznał, obecność Sidneya Polaka w składzie T.Love "wielokrotnie wisiała na włosku". Kolejne rozmowy nie przynosiły przełomu, a problemy zamiast znikać – narastały.

W tym kontekście lider zespołu wspomniał także o listopadowym odejściu gitarzysty Jana Benedeka. Choć i w tym przypadku nie zdradził szczegółów, zaznaczył, że obie strony były świadome powodów zakończenia współpracy. Z jego wypowiedzi wynika, że zmiany personalne w T.Love są elementem szerszego procesu porządkowania sytuacji wewnątrz grupy.

Przyszłość T.Love w nowym składzie

Staszczyk podkreślał, że decyzje personalne nigdy nie są dla niego łatwe, ale jako lider musi brać odpowiedzialność za dalsze funkcjonowanie zespołu. W jego ocenie tylko zachowanie spójności i jasno określonych zasad daje T.Love szansę na kontynuowanie działalności i realizację kolejnych planów artystycznych. Wiosną 2026 ma się najnowszy album zespołu "Orajt".

Dla fanów to jasny sygnał, że mimo bolesnych rozstań zespół zamierza iść dalej. Choć odejście Sidneya Polaka zamyka ważny rozdział w historii T.Love, Muniek Staszczyk daje do zrozumienia, że przyszłość grupy – nawet w zmienionym składzie – pozostaje dla niego najważniejsza.