Eurowizja w cieniu największego kryzysu od lat

Przyszłoroczny, jubileuszowy Konkurs Piosenki Eurowizji już teraz zapowiadany jest jako jedna z najbardziej kontrowersyjnych edycji w historii. Wszystko za sprawą utrzymania udziału Izraela w konkursie, co spotkało się z ostrą krytyką części środowiska artystycznego oraz nadawców publicznych. W reakcji na tę decyzję z udziału w rywalizacji wycofały się reprezentacje pięciu państw: Holandii, Hiszpanii, Słowenii, Irlandii oraz Islandii. Niewykluczone, że lista ta w najbliższych tygodniach jeszcze się wydłuży.

Decyzje nadawców uruchomiły lawinę komentarzy, a sam konkurs – dotąd promowany jako apolityczna przestrzeń jedności i różnorodności – znalazł się w samym centrum międzynarodowej debaty. W wielu krajach pojawiły się głosy, że Eurowizja coraz bardziej oddala się od wartości, które przez dekady stanowiły fundament wydarzenia.

Nemo oddaje nagrodę. "To trofeum nie powinno już stać na mojej półce"

Do bojkotu przyłączają się nie tylko instytucje, lecz także sami artyści. Wśród nich znalazło się Nemo – pierwsza osoba niebinarna, która wygrała Konkurs Piosenki Eurowizji. Laureat ubiegłorocznej edycji opublikował w mediach społecznościowych nagranie, na którym po raz ostatni pokazuje statuetkę zwycięzcy, a następnie pakuje ją do kartonu przeznaczonego do wysyłki do EBU.

W swoim wystąpieniu Nemo zwróciło uwagę na "oczywisty konflikt" pomiędzy wartościami, które oficjalnie promuje konkurs – takimi jak jedność, równość i godność dla wszystkich – a decyzjami organizatorów, które zdaniem artysty te idee podważają.

– Mimo ogromnej wdzięczności za to, czego nauczyła mnie Eurowizja, czuję, że to trofeum nie powinno już stać na mojej półce – powiedziało Nemo w nagraniu.

Oświadczenie pełne wdzięczności, ale i stanowczości

Równolegle z publikacją wideo artysta zamieścił obszerne oświadczenie, w którym podkreślił, że jego decyzja nie jest wymierzona w fanów ani społeczność eurowizyjną. Wręcz przeciwnie – Nemo wielokrotnie dziękowało osobom, które wspierały je podczas konkursu i po jego zakończeniu.

– Zawsze będę wdzięczne społeczności Eurowizji, fanom, którzy głosowali, artystom, z którymi dzieliłem scenę, oraz doświadczeniu, które ukształtowało mnie jako człowieka i muzyka – napisało. – Ta decyzja wynika z troski o eurowizyjne wartości, a nie z odrzucenia ludzi, którzy czynią ten konkurs wyjątkowym. Muzyka nadal nas łączy. To przekonanie się nie zmieniło.

Symboliczny gest, który może mieć realne konsekwencje

Oddanie trofeum przez zwycięzcę Eurowizji to sytuacja bezprecedensowa. Choć formalnie konkurs nadal odbędzie się zgodnie z planem, gest Nemo stał się jednym z najmocniejszych symboli sprzeciwu wobec obecnego kierunku, w jakim zmierza wydarzenie. Wielu komentatorów zastanawia się, czy decyzja artysty nie zachęci kolejnych laureatów lub uczestników do podobnych działań.

Jedno jest pewne: Eurowizja, która przez lata była postrzegana jako święto muzyki i różnorodności, dziś stoi przed poważnym kryzysem wizerunkowym. A statuetka, która jeszcze niedawno symbolizowała triumf i spełnienie marzeń, stała się znakiem głębokiego pęknięcia między deklarowanymi wartościami a rzeczywistością konkursu.