"As Alive As You Need Me To Be" – pierwszy głos z cyfrowego świata
Premiera ścieżki dźwiękowej do filmu "TRON: Ares" zaplanowana jest na 19 września, a wydawcą albumu będzie Interscope Records. Na kilka miesięcy przed tym wydarzeniem światło dzienne ujrzał pierwszy singiel promujący to niezwykłe wydawnictwo – "As Alive As You Need Me To Be". Utwór ten to nie tylko zapowiedź brzmienia całego albumu, ale również pierwszy od pięciu lat oficjalny singiel Nine Inch Nails.
Piosenka pojawia się również w nowym zwiastunie filmu, który ma trafić do kin 10 października. Jej brzmienie – jednocześnie zimne, precyzyjne i przejmujące – idealnie współgra z estetyką serii "TRON", gdzie granica między światem cyfrowym a ludzkim doświadczeniem ulega zatarciu. "As Alive As You Need Me To Be" to brzmieniowy most między człowiekiem a maszyną – sugestywne i niepokojące przypomnienie o tym, jak cienka jest linia między emocją a algorytmem. W piosence da się znaleźć syntetyczne brzmienie mogące kojarzyć się z pierwszą płytą NIN "Pretty Hate Machine" z 1989.
Reznor i Ross – mistrzowie dźwiękowej narracji
Choć obaj muzycy mają już na koncie imponujący dorobek w dziedzinie muzyki filmowej, to w przypadku "TRON: Ares" postanowili podejść do tematu zupełnie inaczej. W rozmowie z magazynem Empire, Trent Reznor zdradził, że traktowali pracę nad tym projektem jak nad kolejnym albumem Nine Inch Nails – nie soundtrackiem w klasycznym rozumieniu, lecz pełnoprawnym, artystycznym wyzwaniem.
To podejście słychać w każdej sekundzie muzyki. Zamiast filmowej ilustracji, mamy do czynienia z muzycznym opowiadaniem historii – przejmującym, surowym, intensywnym. W ten sposób duet tworzy coś więcej niż ścieżkę dźwiękową – kreuje równoległą narrację, która istnieje niezależnie od obrazu, ale też doskonale go dopełnia.
Architektura dźwięku bez orkiestry
W przeciwieństwie do wielu klasycznych soundtracków, muzyka do "TRON: Ares" nie zawiera ani jednej sekundy partii orkiestrowych. Zamiast tego słuchacz otrzymuje pulsującą strukturę zbudowaną z agresywnych syntezatorów, zdeformowanych faktur i niepokojących, często minimalistycznych motywów. To brzmienie, które zamiast uspokajać, wywołuje niepokój i napięcie. Wprowadza słuchacza w stan czujności, jakby każdy kolejny dźwięk mógł być zapowiedzią czegoś przełomowego.
Muzyka Nine Inch Nails do "TRON: Ares" to dźwiękowy pejzaż, który rozciąga się między analogową melancholią a cyfrowym lękiem. To terytorium, na którym trudno się poruszać, ale które fascynuje i przyciąga. Właśnie w tej przestrzeni NIN czują się najlepiej – balansując na granicy chaosu i porządku, światła i ciemności, technologii i duszy.
Nowe koncerty, nowe możliwości
W czerwcu tego roku Nine Inch Nails wyruszyli w pierwszą trasę koncertową od 2022 roku. Europejskie koncerty, w tym występ na Open’er Festivalu w Gdyni, spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem fanów i krytyków. W sierpniu zespół przenosi się do Ameryki Północnej, gdzie będzie kontynuował tournée. Można się spodziewać, że nowe utwory z "TRON: Ares" zyskają szczególne miejsce w repertuarze koncertowym – zarówno jako element audiowizualnego spektaklu, jak i nowy rozdział w historii zespołu.
"TRON: Ares" – film, który zyskuje drugie życie dzięki muzyce
Seria "TRON" od zawsze była znana z wyjątkowej warstwy wizualnej oraz oryginalnego podejścia do świata przedstawionego. Najnowsza odsłona – "TRON: Ares" – zyskuje jednak zupełnie nową jakość dzięki muzyce Nine Inch Nails. To nie tylko ścieżka dźwiękowa – to niezależne dzieło, które ma moc przyciągania nawet tych, którzy nie są fanami samej serii filmowej.
Dzięki zaangażowaniu Reznora i Rossa, "TRON: Ares" ma szansę przełamać dotychczasowe granice tego, czym może być współczesna muzyka filmowa. W tym wydaniu nie służy ona tylko jako uzupełnienie obrazu – staje się pełnoprawnym, kreatywnym głosem w dialogu z filmem, światem cyfrowym i samym widzem.