Od "Poetów" do "Showgirl": Taylor w nowym rozdziale

"The Life of a Showgirl" to odpowiedź na emocjonalny, przytłaczający "The Tortured Poets Department" z 2024 roku. Tam Swift rozliczała się z bólem, rozstaniami i toksycznymi relacjami. Tu – jak podkreśla BBC – wraca "energiczna, zakochana, błyszcząca w świetle reflektorów" artystka. Album powstawał równolegle z rekordową trasą Eras Tour, a jego tytuł i estetyka – od okładki po filmowy dokument "The Official Release Party of a Showgirl" – miały być hołdem dla życia artystki w nieustannym blasku reflektorów.

Tym razem Swift zerwała współpracę z Jackiem Antonoffem i Aaronem Dessnerem, stawiając na ponowny sojusz z duetem Max Martin & Shellback. To właśnie z nimi stworzyła swoje największe popowe hymny z ery 1989 i Reputation. Fani spodziewali się więc powrotu do "bangerów", ale – jak zauważa Glamour – album okazał się bardziej introspektywny, a mniej taneczny, niż zapowiadano.

Między miłością a autoparodią

Album otwiera utwór "The Fate of Ophelia" – mieszanka Szekspira i Fleetwood Mac, w której Swift utożsamia się z tragiczną bohaterką, uratowaną od szaleństwa przez miłość do Travisa Kelce’a. BBC uznało ten kawałek za błyskotliwy popowy twist klasycznej tragedii, a Fantano – za "jedną z najbardziej teatralnych i dopracowanych kompozycji w jej karierze".

Dalej artystka flirtuje z własnym wizerunkiem i literackimi tropami. W "Elizabeth Taylor" porównuje blaski sławy do złudnego hollywoodzkiego glamouru. W "Opalite" śpiewa o szczęściu i duchowej równowadze, przywołując brzmienia lat 60. i klimat Motownu. Dla Rolling Stone to jedna z najlepszych piosenek na płycie, "pełna wdzięku i nadziei".

Z kolei "Father Figure" to powrót do znanego motywu zemsty. Swift wciela się w przemysłowego mentora, który straszy, kontroluje i grozi lojalnością "rodziny". Utwór, inspirowany klasykiem George’a Michaela, recenzenci uznali za metaforyczny portret świata muzycznego patriarchatu – a zarazem za autoportret Swift jako kobiety, która dziś sama trzyma wszystkie karty. BBC nazwało go "mafijną przypowieścią o lojalności", Paste – "jednym z nielicznych utworów z prawdziwie dramatycznym nerwem".

Zwrot w stronę ironii i groteski

Na środku płyty zaczyna się to, co jedni nazywają autoironią, inni – autoparodą. "Actually Romantic" i "Cancelled!" to dwa najbardziej kontrowersyjne momenty albumu. Pierwszy – według Fantano – "brzmi jak tweet w formie piosenki", będąc niby żartobliwą, a jednak jadowitą odpowiedzią na "Sympathy Is a Knife" Charli XCX. Drugi – "Cancelled!" – to pastisz internetowego języka, łączący frazy o "girlbossach" i "podziemiu show-biznesu" z popowym rytmem rodem z "Look What You Made Me Do". Dla Rolling Stone to manifest odwagi i humoru, dla Sputnik Music – dowód oderwania od rzeczywistości.

Na tle tych prowokacji spokojniejsze momenty, jak "Ruin the Friendship" – nostalgiczna opowieść o utraconej młodzieńczej miłości – zyskują dodatkową siłę. BBC uznało ten utwór za "najbardziej emocjonalny punkt całego albumu", a Esquire porównało go do klasycznych "origin stories" Swift, w stylu "All Too Well".

Od "Eldest Daughter" do "Wi$h Li$t": kobiecość, internet i ironiczny dom na przedmieściach

"Eldest Daughter", piąty utwór na płycie (a więc tradycyjnie najbardziej emocjonalny moment każdego albumu Swift), wywołał sporo kontrowersji. Autorka śpiewa o presji bycia "najstarszą córką" i o internetowej apatii: "Everybody’s so punk on the internet / Apathy is hot". Dla Rolling Stone to "odważne i autoironiczne wyznanie", dla Pitchfork – "pretensjonalna autopromocja pod płaszczykiem introspekcji".

"Wi$h Li$t" i "Wood" to z kolei piosenki o codzienności, ale z typowym dla Swift teatralnym przymrużeniem oka. W pierwszej artystka fantazjuje o "parze dzieci" i "życiu w Ohio", w drugiej – zaskakuje nieoczekiwanym humorem i erotyzmem. O ile BBC uznało "Wood" za "uroczo niepoważny hołd dla miłości i seksu", Paste i Sputnik nie miały litości: "seria dowcipów o penisie w rytmie Jackson 5".

Showgirl na scenie świata

Album wieńczy tytułowy duet z Sabriną Carpenter – "The Life of a Showgirl". Piosenka, zdaniem Rolling Stone, "brzmi jak musicalowy finał, w którym Taylor przekazuje pałeczkę nowemu pokoleniu gwiazd popu". Słychać w niej echa "Look What You Made Me Do" i "New Romantics", ale też dystans i świadomość przemijania. Wers "I’m immortal now, baby doll" brzmi jak ironiczne podsumowanie dwudziestoletniej kariery, w której Swift sama stworzyła własną mitologię.

Odbiór: między arcydziełem a autoplagiatem

Opinie krytyków rozbiegły się dramatycznie.

Rolling Stone dał albumowi 5/5 gwiazdek, chwaląc "nowe, ekscytujące brzmienia i mistrzowskie łączenie wszystkich epok kariery Swift". BBC nazwało go "zwycięskim powrotem na szczyt", pełnym humoru i błyskotliwości.

Z kolei Pitchfork i Paste zarzuciły mu "brak ewolucji" i "zaskakująco płytkie teksty", a Sputnik Music wystawił najniższą możliwą ocenę – 1/10 – nazywając płytę "produktem dla fanów, a nie dziełem artystycznym".

Esquire podsumowało to najlepiej: "To album nierówny, ale symptomatyczny. Taylor Swift jest dziś tak wielka, że pytania o to, czy jej muzyka jest ‘dobra’, przestają mieć sens. Ona nie konkuruje z innymi – jedynie z samą sobą".

Taylor wciąż nie do podrobienia

"The Life of a Showgirl" to album pełen kontrastów: jednocześnie ironiczny i szczery, błyszczący i zmęczony, osobisty i autoparodystyczny. Dla jednych to triumfalny finał ery "Eras", dla innych – jej epilog. Ale niezależnie od ocen, Swift pozostaje artystką, która potrafi uczynić z każdej premiery wydarzenie łączące miliony słuchaczy. I choć niektórzy twierdzą, że "pop Taylor już nie porywa", to jak ujęło Rolling Stone: "Ta showgirl nie schodzi ze sceny. Po prostu robi przerwę między aktami."

Posłuchaj Taylor Swift w Open FM

Piosenki z "The Life of a Showgirl" i inne hity Taylor Swift można usłyszeć w Praca, 100% Hits oraz Radiowe Hity – darmowym radiu internetowym Open FM, które codziennie towarzyszy milionom fanów popu na całym świecie.