Symboliczny tytuł, realne przesłanie

Już sam tytuł krążka niesie ze sobą wielowarstwowy przekaz. "Wybiła jedenasta" sugeruje nieuchronność, moment przełomu, ale i nadchodzące rozliczenie. To metafora czasu, który nie stoi w miejscu, a jednocześnie zaproszenie do zatrzymania się i refleksji. Tak właśnie brzmi ten album — jak zatrzymany na chwilę zegar, który pokazuje coś ważnego, zanim znów ruszy dalej.

Otwarcie albumu, czyli "Zacznijmy od nowa", to nie tylko muzyczne przywitanie, ale także manifest pokoleniowy. W utworze łączą się głosy reprezentujące różne etapy życia: 20-letnia Martyna Majchrzak, 53-letni Michał Wiśniewski i 75-letni Henryk Czich. Razem tworzą nieoczywistą, ale spójną harmonię, pokazując, że muzyka może być przestrzenią spotkania, dialogu i wspólnego zaczynania od zera. W tekście słychać determinację: zespół nie zamierza się zatrzymywać, nie zamierza wracać — idzie naprzód, z bagażem doświadczeń, ale i z energią do kolejnych kroków.

Między intymnością a manifestem

W kolejnych utworach Ich Troje zabierają słuchacza w podróż przez różne emocjonalne i tematyczne przestrzenie. "Nielekka ballada" to wyciszona refleksja, która zmusza do zatrzymania się, podczas gdy "Dziewczyny z ulicy" i "Polska" wchodzą na teren społecznego komentarza — często ostrego, ale niepozbawionego empatii. Teksty nie uciekają od tematów trudnych: przemijanie, samotność, duchowość, zagubienie w świecie zdominowanym przez pozory i konsumpcję.

Jednocześnie album nie popada w patos. Przeciwnie — jest tu sporo autoironii i dystansu, czego najlepszym przykładem jest "Bądź tam, gdzie On" – taneczny numer, który bawi, ale nie trywializuje. Z kolei "Nie kupię ci więcej róż" uderza w bardziej liryczną nutę — to subtelna, ale emocjonalnie silna opowieść o stracie i duchowości. Ich Troje pokazują, że potrafią mówić o rzeczach trudnych bez nadęcia, ale z wyczuciem i świadomością formy.

Brzmienie przeszłości z twarzą teraźniejszości

Pod względem muzycznym "Wybiła jedenasta" to świadome połączenie przeszłości i współczesności. Fani rozpoznają charakterystyczne dla zespołu synthpopowe struktury, ale znajdą tu także świeże brzmienia – zarówno w aranżacjach, jak i w warstwie produkcyjnej. Gitarowe riffy, elektroniczne pulsacje i przestrzenne ballady tworzą spójną całość, w której nie ma miejsca na przypadkowość.

Słychać, że produkcja została dopracowana – każda kompozycja ma swoje miejsce i przestrzeń na wybrzmienie emocji. Wokale nie są przykryte dźwiękami, ale prowadzą słuchacza przez historię – czy to dramatyczną, czy refleksyjną, czy ironiczną. To album, który ma strukturę i dramaturgię – nie jest zbiorem piosenek, ale przemyślaną muzyczną opowieścią.

Nowa energia i świadoma prowokacja

Martyna Majchrzak, nowa twarz Ich Troje, wnosi powiew świeżości i energii, która doskonale kontrastuje z doświadczeniem i charakterystyczną charyzmą Wiśniewskiego. Jej obecność nie tylko ożywia zespół, ale też pokazuje, że Ich Troje nie zamykają się na zmiany. Przeciwnie – przyjmują je z otwartością, wiedząc, że w muzyce nie chodzi o wiek, ale o autentyczność.

Na uwagę zasługują także dwa mocne akcenty z drugiej części płyty. "Układ warszawski" to protest-song w najlepszym wydaniu — dosadny, ale pozbawiony taniego moralizatorstwa. Natomiast "Vater unser" mierzy się z tematami sacrum i profanum, budując napięcie nie tylko w warstwie lirycznej, ale i muzycznej.

Kulminacją albumu jest bez wątpienia utwór "Całujcie mnie wszyscy w dupę" – oparta na wierszu Tuwima kompozycja, która z jednej strony prowokuje, z drugiej jednak domaga się zrozumienia. To nie jest jedynie gest buntu – to akt pełnej świadomości, że czasem trzeba powiedzieć "nie" wprost i bez filtra.

Doświadczenie, które zostaje

"Wybiła jedenasta" to nie jest płyta do puszczania w tle. To album, który wymaga zaangażowania – emocjonalnego i intelektualnego. Ich Troje nie próbują przypodobać się nikomu, nie szukają przebojów na siłę. Zamiast tego tworzą coś szczerego, osobistego i poruszającego. To list do tych, którzy są z nimi od lat, ale także otwarte zaproszenie dla tych, którzy chcą posłuchać czegoś więcej niż tylko dźwięków.

Po trzydziestu latach Ich Troje udowadniają, że nadal mają głos – i że potrafią go używać. Dojrzałość, odwaga, świadomość formy i treści – wszystko to składa się na album, który jest ważny nie tylko w kontekście kariery zespołu, ale i jako głos we współczesnym krajobrazie muzycznym. Bo kiedy wybija jedenasta, trzeba się zatrzymać – i posłuchać uważnie.